Love sucks: Chapter 2.

Jesteśmy z tego samego materiału co nasze sny.
William Shakespeare







   Czuł się nieswojo we własnym domu. Myśl o dziewczynie siedzącej w jego sypialni przyprawiała go o dreszcze. Najchętniej wyszedłby z mieszkania i poprosił kogoś, aby zajął się nią zamiast niego. Niestety nie był w stanie znaleźć w swoim mózgu odpowiedniego kandydata do tego zadania. Mikoto zamiast pomóc wyśmiałby Yatę, albo ewentualnie zaczął namawiać do jakiś bezeceństw, aby rudowłosy mógł wreszcie stać się ''prawdziwym mężczyzną''. Taka pomoc, według Misakiego, byłaby równie przydatna, co poranny kac po udanej imprezie, znaczy się do dupy. Izumo pewnie uwiódł by nieświadomą niczego Rei i przekonał do różnych niecnych perwersji, bądź zrobiłby w jej oczach z dziewiętnastolatka jakąś cipę a na to nie pozwalała mu jego męska duma. Totsuka dostałby ataku cukrzycy na widok małej Mitogari, czego rudowłosy tym bardziej nie chciał. Rikio niby mógłby  poradzić sobie z opieką nad niedoszłą ofiarą gwałtu, ale istniało wyraźnie zagrożenie, iż blond niewiasta przypadnie mu do gustu, co oznaczałoby zaloty Rikio, co w sumie dawałoby nam zakochanego Rikio, co w  wyniku daje szczęśliwego Rikio a im szczęśliwszy jest Rikio, tym grubszy się staje. Niby Misakiemu nie zależy na wadze blondyna, jednakże jeżeli ta opalona księżniczka McDonalda przytyje jeszcze trochę, to nie zmieści się w drzwiach od Homry.  Przecież Yata nie może pozbawić Kamamoto możliwości do napicia się z kolegami oraz dostępu do miejsca pracy jednocześnie. Jakim wyrodnym przyjacielem by się wtedy okazał?!Ostatnią osobą jaka przychodziła mu do głowy była Anna.  Szkoda tylko, że to właśnie Anną trzeba się opiekować! W końcu jest jeszcze dzieckiem. Jak niby miałaby zająć się nastolatką? Rudowłosy uderzył się otwartą dłonią w czoło. W takich momentach uważał, iż to jemu należałby się nagroda Nobla za najbardziej idiotyczne pomysły. Niestety za debilizm nagród nie ma, nie było i nigdy nie będzie, najprawdopodobniej. Właśnie dlatego chłopak kariery nigdy nie zrobił, a część  członków Homry nawet  założyła się  o dobrą, mocną wódkę, że ich przyjaciel nigdy nie znajdzie porządnej pracy. Oczywiście Misaki nic o tym nie wie, bo w napadzie gniewu spowodowanego ową wieścią mógłby po przypalać tyłki każdemu, wyłączając Soucha i Kusanagiego, o co poszedł drugi zakład.
    Yata wziął do ręki butelkę z piwem. Przyglądał się jej przez jakiś czas, po czym upił dużego łyka, całkowicie ją opróżniając.
- Kurwa, jak mnie to wkurwia - mruknął kładąc szkło po chmielowym napoju na stole. Położył na nim łokieć , z  kolei głowę oparł  na dłoni, patrząc w martwy punkt na ścianie.  Westchnął cicho rozmyślając nad zaistniałą sytuacją. Przez głowę przeszła mu myśl, aby najzwyczajniej w świecie wypieprzyć blondynkę z domu. Byłoby po kłopocie. Tylko, czy to nie było tak, że to on ją tutaj dosłownie wniósł, można by nawet rzec, iż wbrew jej woli.
 -No ale perwerska nie protestowała - odburknął usprawiedliwiając się przed własnym sumieniem. Bardzo mądrze Yatagarasu, brawo. Przypominam Ci tylko jedną małą rzecz: była nieprzytomna, nie wiedziała co się z nią dzieje. Na dodatek obudziła się w obcym mieszkaniu, u mężczyzny którego nigdy nie widziała na oczy. Podniósł się z krzesła i podszedł do okna. Przyglądał się przez  jakiś czas panoramie miasta. Cóż może panorama za oknem nie była najpiękniejsza, ale jemu widok kilku wieżowców stanowczo wystarczał. Często na ich szczytach ścierali się z Berłem 4, ale od jakiegoś czasu konflikt znajdował się w czasie ''zamrożenia''.  Oczywiście dla chłopaka było to głupotą. Powinni w końcu zniszczyć Niebieskich, za to że przyjęli Saruhiko w swoje szeregi a tego zdrajcę najlepiej byłoby spalić żywcem.  Nienawidził szatyna ze to co zrobił. Gdyby miał chociaż jakiś powód, jak na przykład Homra zrobiłaby coś jego rodzinie, ale on zdradził tylko po to, aby nauczyć się władać dwoma kolorami a przecież Mikoto-san zabrał go z ulicy, nie tylko jego. Oboje byli nic nie wartymi śmieciami marnującymi swoje życie na bezsensownych bójkach, czy szczeniackich wybrykach.  Homra ich uratowała, nie licząc faktu, że przez Izumo Misaki zaczął palić i od czasu do czasu za dużo wypije, jednak mimo tego zyskał coś czego nigdy nie miał. Rodzinę.  Chorą psychicznie, kochającą się rodzinę, za którą gotów jest oddać życie.  Dlatego też zawsze słuchał się rad jakich udzielali mu Kusanagi oraz Souch. Właśnie z tego powodu rudowłosy   zabrał dziewczynę do siebie. Czego teraz żałował. Mitogari Rei, nazwisko Mitogari już wcześniej obiło mu się o uszy.  Szkoda tylko, że już nie pamięta gdzie i kiedy.  Może kiedyś walczył z kimś na ustawce, kto miał na nazwisko Mitogari, ale na pewno nie była to Rei. Możliwe, iż ma brata. Na pewno łatwiej byłoby mu się tego dowiedzieć, gdyby blondynka nie świeciła tak bezczelnie przed jego oczami cyckami. Doprawdy kobiety są niebywale zboczonymi stworzeniami.
 W pewnym momencie, tych jakże fascynujących rozmyślań usłyszał dźwięk swojego zegarka, który dzięki rozwojowi japońskiej technologii działał dokładnie tak samo, jak smartfon. Zaklął pod nosem bluzgając w myślach na osobę, która dzwoni do niego o tak wczesnej porze, bo przecież był ranek. Przynajmniej tak wydawało się chłopakowi. Nie wytrzymałby przecież do południa śpiąc opartym o zwykłą twardą ścianę.  Spojrzał w dół przyglądając się tarczy urządzenia. Widząc avatar księżniczki McDonalda wyraźnie się skrzywił, wypuszczając, kolejną  wiązankę przekleństw. Czy Rikio nie może bez niego żyć?! Zawsze gdy coś się dzieje  Kamamoto musi prosić rudowłosego o pomoc. Zawsze. Każdy jeden, po trzykroć pieprzony, zasrany raz! Yata z widocznym grymasem irytacji na twarzy nacisnął zieloną ikonkę unosząc zaciśniętą w pięść dłoń.
- Czego znowu chcesz księżniczko  McDonalda ?! – zaczął wyraźnie poirytowanym tonem. – Znowu przytyłeś i teraz nie mieścisz się w nowe dresy, czy drzwi? – dodał sarkastycznie unosząc nieznacznie kącik swoich ust, dzięki na jego twarzy pojawił się nikły cyniczny uśmiech.
-Ya-Yata-san! Proszę! To nie czas na żarty! – krzyknął blondyn, wyraźnie zawstydzony, uwagą Misakiego, ale poza tym słychać było wyraźną nutkę gniewu pomieszanej z bezradnością.  – Mikoto każe Ci zająć się grupą gangsterską, która zażądała haraczu od matki Taru. Masz być za dziesięć minut w Homrze – dokończył po chwili tłumacząc sytuację. A tak na marginesie, to wcale nie jest gruby! On po prostu trenuje styl wagi ciężkiej! To wszystko.  Jego waga jest mu potrzebna tylko i wyłącznie dla dobra treningu, gdyby nie trening byłby szczupły niczym antylopa na sawannie.
 Yatagarasu momentalnie zerwał się z krzesła.
- Przyjąłem! Przekaż Mikoto-san, że za moment będę! – odpowiedział wybiegając z kuchni. Nacisnął czerwony guziczek, kończąc tym samym rozmowę.  Zwinnie przeskoczył nad leżącymi na korytarzu bokserkami, następnie na jednej nodze z gracją ominął pożądany przez naukowców obiekt badań. W biegu podniósł kij bejsbolowy, spod dawno nie otwieranej szafy na buty. Jednym susem wskoczył na deskorolkę, dzięki czemu wprawił ją w ruch.  Jadąc otworzył drzwi, po czym wyjechał z mieszkania. Przełożył stopę, która była z przodu na tylną krawędź deski, balansując w ten sposób. Zrobił piękny obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Zatrzasnął drzwi oraz przekręcił kluczyk w zamku zamykając je tak, aby nikt nie mógł się włamać podczas jego nieobecności.  Obrócił się z powrotem w stronę schodów. Podjechał do nich w ułamku sekundy. Wskoczył na poręcz  i zaczął zjeżdżać w dół, balansując przy tym ciałem, uważając by nie spaść. Kiedy już znalazł się na parterze odskoczył od metalowego pręta nie, odrywając się od deskorolki.  Wykonał bezbłędny obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni. Wylądował na betonowej podłodze. Przystanął na chwilę, aby poprawić zbytnio nachodzącą na oczy czapkę. Po kilku sekundach był już w drodze do baru, który nosił nazwę Czerwonego Klanu: Homra.  Szkoda tylko, że zapomniał o jednym małym szczególe. Takim małym, niegroźnym, wystraszonym blond szczególiku zamkniętym w domu Yaty. W siedlisku wszelakiego brudu i nowych form życia, które może mogłyby nawet zostać okrzyknięte mianem perpetuum mobile, Misaki zamknął wystraszoną Mitogari.  Jednakże naprawdę trzeba go pochwalić. Tak bardzo kocha swoich przyjaciół, że zapomniał kompletnie o kimś kogo kilka godzin wcześniej ocalił, na dodatek od tych kilku godzin jest u niego w domu. Dziewiętnastolatek jest cudownym przyjacielem, ale używanie mózgu jak na razie nie idzie mu najlepiej.


~*~

Piętnaście minut później Yata był już na miejscu. Wskoczył na chodnik robiąc kickflip’a. Wylądował miękko uginając kolana. Zatrzymał się tuż przed schodami od pub’u. Zszedł z deski, uderzając przy okazji piętą o jej krawędź. Złapał deskorolkę do ręki i wszedł pośpiesznie do środka.  Rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu szukając wzrokiem Taru. To niewybaczalne, że ktokolwiek zagroził rodzinie członka Straszliwego Płomienia! Przecież to Płomień włada podziemiem Shizume. Jakby się nad tym zastanowić fakt, że ktoś zrobił coś takiego wydawał się absurdalny.  Zrobienie czegoś takiego oznacza wojnę z Czerwonymi, z kolei wojna z Czerwonymi jest równa spopieleniu idiotów, którzy ową wojnę by wywołali, dosłownie.  Misaki przyjrzał się najpierw minie Taru, który jak na kogoś komu właśnie zastraszyli matkę, był nad wyraz wesoły. Przeniósł wzrok na księżniczkę McDonalda, na jego ustach również spoczywał uśmiech. Przewertował spojrzeniem każdego coraz bardziej wątpiąc w prawdziwość informacji jaką niedawno otrzymał.  Zamrugał kilkakrotnie oczami zatrzymując wzrok na Kusanagim, który przyglądał się rudowłosemu.
- To kłamstwo prawda – bardziej stwierdził niż spytał – Z Taru wszystko w porządku a wy znowu targacie ze mnie łacha – dodał wchodząc w głąb pomieszczenia. Uśmiechnął się delikatnie, siadając na kanapie. Podrapał się w tył głowy.  – A wy macie popierdolone pomysły – mruknął kładąc deskę na podłogę.  Anna podbiegła do niego i wyjęła z kieszeni czerwoną kulkę. Przyłożyła ją sobie do oka, uważnie wertując chłopaka wzrokiem.  Po niecałej minucie odsunęła się od niego, spoglądając na Soucha.
- Zapomniał! Mikoto miałeś racje – powiedziała podchodząc  do kanapy. Usiadła na niej wygodnie, aby potem znowu spojrzeć na Yatę przez czerwoną kulkę.  Czerwonowłosy zaśmiał się jedynie wyciągając rękę w stronę Izumo.
- Przegrałeś, dawaj moje 0.7 – stwierdził uśmiechając się zwycięsko. Blondyn pokręcił głową, przenosząc wzrok na młodszego kolegę.  Wyjął spod lady butelkę wódki i podał liderowi.
- Yata-chan pamiętasz chyba, że masz lokatora w domu prawda? Czy może już sobie poszedł? – zaczął opierając łokcie o blat startego, angielskiego baru.  Misaki spojrzał na niego, tak jakby przed chwilą ogłosił mu, że Ziemia stanęła a oni mają za chwilę z tego powodu zginąć. Przełknął głośno ślinę przypominając sobie siedzącą na łóżku blondynkę, następnie w jego głowie pojawiły się urywki ze snu, o którym szczerze pragnął zapomnieć. Nie chciał pamiętać, jak śniła mu się Rei, która z taką czułością oraz zawziętością pieściła jego wargi, nie chciał pamiętać wyimaginowanego uczucia erekcji oraz tego uczucia gdy kroczem ocierała się o jego przyrodzenie. Nie chciał a mimo wszystko myślał o tym i to zdecydowanie za często. Z każdą sekundą czerwieniał coraz bardziej wpadając we wstydliwy trans wspomnień świadomego snu, dając swoim kompanom niezły spektakl kabaretowy.  Niektórzy już zaczęli się śmiać pod nosem, inni na razie ograniczali się do rozbawionych min. Totsuka był na tyle odważny, by ze swoją nową kamerą krążyć naokoło rudowłosego, filmując jego zmieniającą kolor twarz.

- Wow… jakie to urocze Yata-chan – mruknął Takara uśmiechając się szeroko. Podszedł bliżej chłopaka, chcąc lepiej ująć czerwone wypieki na twarzy Yatagarasu. Rudowłosy nie kontaktował przez jakiś czas kłócąc się z własnymi myślami, które usilnie chciały trwać w sennych marzeniach na przekór moralnemu kręgosłupowi chłopaka.  ‘’Kamerzysta’’ pomachał mu dłonią przed oczami. – Yata-chan! Obudź się! Nie marzymy na jawie! – zaśmiał się wesoło. -  Powiedz o czym myślisz? – zapytał wodząc obiektywem dookoła niego.  Rudzielec spojrzał na niego, niczym na ostatniego idiotę.  Zmarszczył brwi oddychając coraz głośniej.  Śmiech przyjaciół, żarty Totsuki, nawet Annę bawiła jego sytuacja. Annę!  Misaki wstał gwałtownie odsuwając kamerę od siebie.
- A spierdalaj mi z tym! – wrzasnął cały czerwony. Złość mieszała się w nim wraz z zawstydzeniem jakiego doznał.  Odwrócił się w stronę Izumo, wskazując na niego palcem.  - A T-Ty… nie mów im więcej o takich rzeczach!  - Złapał się za głowę starając w jakikolwiek uspokoić. Próbował nawet policzyć do dziesięciu, ale niespecjalnie mu to wychodziło.  Kusanagi uśmiechnął się delikatnie wyjmując papierosa z paczki czerwonych Malboro. Pstryknął tuż przy końcówce fajki, wypuszczając niewielką czerwoną iskierkę, która ją odpaliła. Zaciągnął się, po czym powoli wypuścił szarą strużkę dymu z płuc.
- Ojj nie przesadzaj Yata-chan, ale skoro się tak rumienisz, to pewnie do czegoś doszło prawda? – powiedział kolejny raz wpuszczając do swoich płuc nikotynę.
- Czyżby Misaki w końcu stał się prawdziwym mężczyzną? – zażartował Mikoto również wyciągając papierosa, którego odpalił tak samo jak okularnik.

~*~

W pomieszczeniu dla VIP’ów znajdowała się dwójka mężczyzn, którym towarzyszyły cztery kobiety zasiadające po bokach każdego z nich. Całowały ich szyję dłońmi pieszcząc różne partie ciała swoich klientów. Zza ścian dobiegała głośna, klubowa muzyka w rytm której panie starały się poruszać zajmując się jednocześnie swoją pracą.
- Nie mogłeś poczekać ze rżnięciem aż już ją doprowadzisz do bazy?! – odezwał się pierwszy, barczysty szatyn z dość dużą blizną na policzku – Nie mogłeś wyładować się tutaj, tylko chciałeś zgwałcić JEGO córkę?! Masz pojęcie co by nam zrobił?!
- Nikogo nie było! Skąd mogłem wiedzieć, że ten knypek z Homry będzie tamtędy przejeżdżać?! – odburknął szatyn łapiąc za pośladki jedną z kobiet siedzącą obok niego.  – Poza tym to był Yatagarasu, jest najgłupszy z całej grupy, niczego się nie domyślił, podejrzewam, że nawet jeżeli ona  powie mu  kim jest to i tak nie zrozumie powagi sytuacji – dodał wykrzywiając się na samą myśl o rudowłosym. Gdyby nie uciekł tamten pewnie by go spalił, albo połamał jakąś kończynę, bądź, co wydawało się dla niego najgorsze, wykastrował. Na samą myśl po ciele bruneta przeszedł nieprzyjemny dreszcz.  Dobrze, że jest strainem i potrafi się teleportować.
- W każdym razie musimy ją złapać, ale nawet nie wasz mi się jej tknąć! Chcemy zniszczyć jej ojca a nie rozpętać wojnę – wysyczał tamten chwytając za nieco przymały stanik szatynki. Przyciągnął ją jednym ruchem ręki do siebie, z kolei tamtemu wskazał, aby wyszedł.  Jak mu kazał tak zrobił, w końcu jest tylko elitarnym pionkiem, nie ma nic do gadania.

~*~
Rei siedziała pod bluzą trzęsąc się cały czas ze strachu.  Cała ta sytuacja konkretnie ją przerażała.  Chciała wyjść tylko do marketu po kawę, gdyż w jej wynajmowanym mieszkaniu już się skończyła, a musiała zarwać nockę, aby doczytać  niedawno zakupioną powieść.  Naprawdę nie chciała zrobić nic złego, więc dlaczego los zesłał na nią  jakiegoś chorego psychicznie zboczeńca a za wybawiciela dał jej chłopaka, który zawlókł biedną dziewczynę do swojego mieszkania.  Jednak to nie było najgorsze!  Nawet ta porwana bluzka nie była najgorsza, mogła w końcu zakryć swoje krągłości czerwoną bluzą, której notabene pochodzenia nie była w stanie zidentyfikować.  Najgorszy był moment, w którym podchodził do niej z tą wielką erekcją zakrytą spodniami. Nie. Nie patrzyła tam celowo, ale siedząc na łóżku oraz posiadając zaledwie sto pięćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, nie dało się ominąć tego widoku, jeśli patrzyło się przed siebie.  Dlatego tak pospiesznie odwróciła wzrok. W duchu modląc się, aby chłopak sobie poszedł.  W pewnym momencie usłyszała dźwięk przekręcanego zamka i wtedy dosłownie zamarła. Czyżby właśnie została zamknięta w tym domu?! Sama?!  Momentalnie zeskoczyła z łóżka. Chciała wybiec, ale przecież nie będzie paradować z gołym biustem. Zmarszczyła brwi, przełknęła ślinę, po czym założyła czerwoną bluzą, która sięgała jej do połowy ud. Oto zalety bycia niższym od przeciętnego trzynastolatka.  Pobiegła pospiesznie w stronę wyjścia. Już po kilku krokach poślizgnęła się o leżącą na środku pokoju, zapewne brudną, skarpetkę. Pisnęła cicho czując jak traci równowagę. Wywinęła ślicznego orła.  Leżąc rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie trzeba było być geniuszem, by zauważyć wszechobecny bałagan a ty tylko sypialnia. Na myśl o reszcie mieszkania po ciele Rei przeszyły zimne dreszcze przerażenia.  Nie dość, że ją zamknął, to jeszcze w jakimś burdelu! Wstała ostrożnie z podłogi, i tym razem wolno udała się na korytarz.  Na widok kolejnej starty kosmicznego bałaganu, blondynce zakręciło się w głowie. Oparła się o ścianę zaciskając pięści. Na pewno nie  pozwoli czemuś takiemu jak bałagan się pokonać! Nawet jeżeli owy bałagan był według niej równie toksyczny i niebezpieczny co rozbity baniak z substancjami radioaktywnymi. W zasadzie nie zdziwiłaby się chyba, gdyby coś w ten deseń znalazła w tych śmieciach.  Zakasała rękawy i wzięła się za poszukiwania środków czyszczących. Jak już ma być gdzieś zamknięta wbrew własnej woli, to na pewno nie w takim nieludzkim bałaganie.
 Po jakiś dwudziestu minutach żmudnych poszukiwań wszelakich detergentów, ścierek, gąbek, itp oraz półtoragodzinnym sprzątaniu zaledwie czterech pomieszczeń (korytarz, łazienka, kuchnia, sypialnia), mogła powiedzieć, że skończyła. Brudne ubrania wstawiła do prania. Jasne rzeczy już suszyły się w korytarzu, na suszarce, która stała w łazience nieużywana od kilku tygodni, ciemne z kolei właśnie się prały. Rei chciała właśnie wynieść pod drzwi worek ze śmieciami, które udało jej się wyzbierać.
Właśnie w tym momencie ktoś nagle wparował do domu Misakiego  wywalając Mitogari na ziemię.  Worek automatycznie puściła, przez co upadł z hukiem tuż pod framugę drzwi. Rei uniosła wzrok do góry chcąc wiedzieć kto na nią upadł. Na widok rudowłosego chłopaka, który ją tutaj zamknął zamarła cała się czerwieniąc.  Poczuła coś dziwnego stykającego się z jej kobiecością, natomiast  jej biust był wręcz zgniatany przez klatkę piersiową Yaty.
- Ja… - mruknął chłopak wpatrując się w twarz dziewczyny.  Chcąc nie chcąc wzrok dziewczyny ją onieśmielał, w końcu była dziewczyną, na dodatek czuł na sobie jej miękkie piersi. Uczucie było naprawdę przyjemne i chociaż jego rozum kazał mu zejść, to nieznany wrodzony instynkt unieruchomił wszystkie jego kończyny. No poza jedną, która bardzo chciała się wybić do góry.  Na szczęście sama miękkość nie podziałała wystarczająco mocno na zmysły Yatagarasu, więc gdy tylko zebrał w sobie pełną koncentrację oraz rozejrzał po pomieszczeniu zdołał pójść ze swoimi demonami na kompromis.

- Tutaj jest czysto! – zakomunikował rozglądając się dookoła, nie schodząc z Rei. W Homrze odbył naprawdę poważną rozmowę, która co nieco go uświadomiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyka

^